Ile lat ma Krynica-Zdrój ? Czy jej historię należy liczyć od 1793 roku, kiedy powstało zdrojowisko, czy może jednak powstała wcześniej ?
Pytanie o wiek Krynicy jest jak najbardziej na czasie, ponieważ w styczniu tego roku ma miejsce okrągła, 475 rocznica założenia wsi Krynica, czy też jak podówczas pisano Krzenycze.
Na terenie jakiego państwa powstała Krynica?
Odpowiedź wydaje się oczywista – na terenie Królestwa Polski. Ale równie prawidłowa będzie odpowiedź, że na terenie Państwa Muszyńskiego. Państwem Muszyńskim nazywano latyfundium, czyli dużą posiadłość ziemską, należącą od XIII wieku po 1781 r. do biskupów krakowskich. Zarządzał nim starosta mający swoją siedzibę na zamku w Muszynie, którego ruiny zachowały się do naszych czasów.
8 stycznia 1547 roku biskup Samuel Maciejowski nadał niejakiemu Dankowi z Miastka, (czyli obecnego Tylicza) przywilej lokowania na surowym korzeniu wsi Krynica. Kim był sam Danko?, nie wiadomo. Musiał jednak być zamożnym człowiekiem, gdyż za swoje pieniądze miał osadzić kmieci, a jako dziedziczny sołtys, zbudować młyn, karczmę i trzymać w swym domu jednego rzemieślnika. Mieszkańcy stopniowo rozwijającej się wsi zajmowali się rolnictwem i pasterstwem, z czasem pojawił się też browar. Co najmniej od pierwszej ćwierci XVII wieku, na terenie wsi istniała grecko-katolicka cerkiew.
Dopiero niemal 250 lat później, w 1793 roku zaczyna się historia uzdrowiska w Krynicy, rozwijającego się obok dawnej wsi. Współcześnie stanowią one jeden organizm miejski i mają wspólne dziedzictwo historyczne.
Tajemnicze piwnice przy ul. Reymonta w Krynicy
Właśnie na terenie dawnej wsi Krynica, przy ul. Reymonta zostały uratowane przed zburzeniem tajemnicze piwnice. Solidne, rozległe, zbudowane z kamienia i spojone zaprawą nie są jedną z tzw. „piwnic łemkowkich”, czyli pomieszczeń do przechowywania zapasów, żywności.
Według wstępnego rozeznania specjalistów, mają one kilka stuleci, ale dla ich lepszego datowania niezbędne są sondażowe badania archeologiczne. W pobliżu znajdowały się do niedawna jeszcze kolejne piwnice, które mogły razem stanowić fragment większej budowli?
Czy może to być nieznany nam zamek? W Polsce znane są zarówno przypadki zamków, po których nie ma śladów poza wzmiankami historycznymi, jak i odkrycia reliktów zamków o których źródła pisane milczą.
O zamku wspominają legendy. W 1908 ukazały się drukiem „Legendy krynickie” Anny Wentworth, hr. Łubieńskiej. W legendzie Czarnego Potoku wspomniane są ruiny potężnego ongiś zamku. Nieco wcześniej Franciszek Kmietowicz w przewodniku po Krynicy powołując się na zapiski historyczne, bez podania ich źródeł, pisze o zachowanych piwnicach zamku myśliwskiego, którego częstym gościem miał być król Władysław Jagiełło. Według tego przekazu w piwnicach miano wędzić mięso na wyprawę grunwaldzką.
Wydawać by się mogło, że legendy to za mało. Pamiętajmy jednak o Heinrichu Schliemannie, który wierzył w historyczność „Iliady” Homera. Ta właśnie wiara doprowadziła do odkrycia przez niego Troi. Kto wie, może i tym razem w legendzie tkwi ziarno prawdy ?
Czy tajemnicze piwnice to jedyny zamek w Krynicy?
U stóp Góry Parkowej istniał do początku lat 30. zajazd, który nosił nazwę „Pod Zamkiem”. Nazwa mogłaby sugerować, że budynek powstał poniżej jakiegoś zamku. Niestety, nazwa jest myląca. Na Górze Parkowej nigdy zamku nie było.
Zamek możemy natomiast znaleźć przy ulicy Pięknej. Mimo położenia na wzniesieniu i posiadania wieżyczki jest to tylko pensjonat o nazwie „Zamek”, powstały w latach 30. Swego czasu posiadał on na zboczu windę bagażową, która pobudzała wyobraźnię okolicznej młodzieży.
Jeszcze jeden „zamek” można znaleźć niedaleko opisywanych piwnic, przy ulicy Reymonta. Jest to hotel „Zamek pod Brzozami”. Nie będziemy oceniać estetyki tej, powiedzmy to sobie, niezwykłej budowli, gdzie pomysłodawca próbował podążyć drogą Ludwika Szalonego i zamku Neuschwanstein.
Miejmy nadzieję, że badania tajemniczych piwnic potwierdzą odkrycie kolejnego nieznanego polskiego zamku.
W roku 2021 śmiało możemy mówić o winiarstwie polskim. Nie było to takie oczywiste jeszcze 10 czy 15 lat temu, kiedy to przeciętnemu Kowalskiemu polskie wina kojarzyły się z winem porzeczkowym lub jabłkowym, czyli popularnym „jabolem”. Od tego czasu wszystko na szczęście się zmieniło.
Dziś w Polsce mamy ponad 330 winnic, zajmujących ok. 560 hektarów. Ale być może i drugie tyle jest w trakcie zakładania. Jeszcze nie są one zarejestrowane, co wiąże się z koniecznością ponoszenia licznych opłat. Warto pamiętać, że od posadzenia winorośli po pierwszy zbiór muszą minąć 3 sezony i w tym czasie winnica nie zarabia.
Trzy dni temu odwiedziłam 3 spośród 13 winnic wchodzących w skład regionu #ENOTarnowskie na zaproszenie Tarnowskiej Organizacji Turystycznej. Przecież slow travel, to nie tylko poznawanie zabytków w nieśpiesznym tempie, ale przede wszystkim miejsc poza utartymi szlakami, smaków, zapachów, a uczestniczenie w degustacjach wina oraz produktów regionalnych, w tym wyśmienitych serów i wędlin, wpisuje się w ten trend wprost doskonale.
Być może zainteresuje Was również, dlaczego tak duża koncentracja winnic znajduje się właśnie w okolicach Tarnowa? W wielkim skrócie… Tarnów uważany jest za polski biegun ciepła, okolica jest równie gorąca. Na północ od Tarnowa mamy płaskie tereny, na południu z kolei znajduje się Pogórze Karpackie i góry. Winnice położone są na wzgórzach o południowej lub południowo- zachodniej ekspozycji (zatem dobrze nasłonecznione), na wysokości od 250 do ponad 300 m n.p.m., na ciężkich glebach IV, V i VI klasy. Winorośl nie lubi bardzo żyznych gleb, te podtarnowskie są dla niej bardzo dobre. Dlaczego? Ponieważ winorośl, jak napisał kiedyś znawca win Jeffrey Archer „lubicierpieć”. Obecność Dunajca, który łagodzi klimat, również nie jest bez znaczenia.
Wieża widokowa w Dąbrówce Szczepanowskiej
Wycieczka po podtarnowskich winnicach odbyła się kultowym Sanem H100 z 1968 roku, o mocy silnika 100 KM, dzięki czemu była to prawdziwa, nieśpieszna podróż 🙂
Sama wieża widokowa liczy 16 metrów wysokości, posiada 4 poziomy i znajduje się na szczycie wzgórza Golgota (395 m n.p.m.). Roztacza się z niej widok na zakole Dunajca, Pogórze Rożnowskie i Wiśnickie, Wojnicz, Mościce, Tarnów i Górę św. Marcina, a przy nieco lepszej pogodzie również na panoramę Tatr. Koło wieży znajduje się parking dla samochodów osobowych.
W odległości 1 km od wieży znajduje się pierwsza z odwiedzonych przeze mnie winnic.
Winnica Dąbrówka
Winnica Dąbrówka położona jest w odległości 15 km na południowy zachód od tarnowskiego dworca kolejowego w miejscowości Dąbrówka Szczepanowska, w gminie Pleśna. Stok, na którym położona jest winnica ma południową orientację i dzięki temu, przy dobrej pogodzie można stamtąd podziwiać Tatry. Widok na dolinę Dunajca jest za to niezależny od pogody.
Jest to rodzinna winnica prowadzona przez Katarzynę i Roberta Beściaków wraz z ich dziećmi. Została założona w 2010 roku i liczy 3 hektary powierzchni. Produkowane są tam wina białe, różowe i czerwone. Dominującymi odmianami są: Solaris, Hibernal, Johanniter, Jutrzenka, Muscat Otonel, Muskaris, Pinot Blanc, Seyval Blanc, Rondo, Regent, Pinot Noir, Monarch, Cabernet Cantor, Alibernet i Dunaj.
To co może zaciekawić, to fakt, że zakupując wino białe, należy je umieścić w lodówce. Nie można butelki białego wina trzymać po prostu na półce (tak jak to ma miejsce w sklepach). Wina te są naturalne, łatwo mogą się popsuć, nie zawierają chemii i smakują doskonale. Zasmakowało mi wino białe „Katarzyna”, bardzo orzeźwiające, a w upalny, letni dzień – wprost doskonałe.
Do winnicy można udać się z rodziną, czy przyjaciółmi, cieszyć się smakiem wina, pięknymi widokami na dolinę Dunajca, nie martwiąc się o to, że trzeba będzie tego samego dnia wrócić do domu i ktoś będzie musiał prowadzić samochód.
Właściciele winnicy Dąbrówka pomyśleli o dobrym rozwiązaniu. Jest nim możliwość wynajmu drewnianego domku z w pełni wyposażonym aneksem kuchennym, łazienką i tarasem z leżakami dla 2-3 osób dorosłych. W pobliżu znajduje się również duża altana grillowa i staw z możliwością łowienia ryb.
Na terenie winnicy Dąbrówka organizowane są także degustacje wina, wraz z omówieniem historii polskiego winiarstwa, uprawianych odmian, oraz degustacją produktów regionalnych. Na powyższym zdjęciu widać również nieukończony jeszcze budynek, w którym będą przyjmowani Goście w pogodę i niepogodę z salą degustacyjną i dodatkowymi pokojami na wynajem.
Winnica Gierowa
Winnica Gierowa oddalona jest o 8 km od winnicy Dąbrówka i o 20 km na południowy zachód od dworca kolejowego w Tarnowie. Jej nazwa pochodzi od przysiółka Janowic, w którym jest zlokalizowana. Nasadzenia częściowo znajdują się na tarasach powstałych na byłym osuwisku, z ekspozycją południowo-zachodnią. Otoczona jest przez sad czereśniowy, a w pobliżu znajduje się las chroniący winorośl przed wiatrem i chłodem.
Winnica została założona w 2014 roku przez Grzegorza Gondka. Jest malutka. Liczy zaledwie 0,4 ha powierzchni. Uprawiane odmiany to:Pinot Noir Precooce, Pinot Noir, Monarch (wina czerwone i różowe) oraz Saint Pepin, Bianka, Solaris, Seyval Blanc, Jutrzenka, Muscaris (wina białe).
Na terenie winnicy Gierowa nie można przenocować w jakimś domku, ale można na przykład postawić tam swój namiot :-). Można oczywiście zwiedzić winnicę, poznać jej historię oraz uprawiane szczepy, skorzystać z komentowanej degustacji win połączonej z degustacją lokalnych serów i wędlin. Można również skorzystać z przestronnej altany z grillem i paleniskiem na ognisko. Lato to doskonały czas na zachwycanie się smakiem dojrzałych czereśni. Drzewa czereśniowe dosłownie otaczają tę winnicę. Po sezonie na czereśnie przychodzi sezon na winogrona deserowe, których kolekcjonersko uprawianych jest tu ponad 100 różnorodnych odmian.
Pan Grzegorz, właściciel winnicy to młody człowiek, z wielką pasją do wina. Wspominał, że bywają u niego ludzie, chcący oderwać się od codzienności i pobyć w pięknym otoczeniu, bez obecności tłumów, w cichym i spokojnym miejscu.
Winnica Uroczysko
Z Winnicy Gierowa do Winnicy Uroczysko w Janowicach jest zaledwie 950 m, czyli jakieś 12 minut pieszo. Aż wierzyć się nie chce, że położone są one tak blisko siebie, a jednocześnie warunki naturalne sprawiają, że w każdej z nich lepiej się „udają” inne szczepy. Odległość od tarnowskiego dworca kolejowego to ponownie 20 km, kierunek – bez zmian, czyli południowo-zachodni.
Widoki rozpościerające się z tej winnicy są obłędne. Winnica leży na stoku południowym na wysokości 285-308 m n.p.m., a stok ma lekko zachodnią ekspozycję.
Winnica Uroczysko została założona przez Andrzeja Hausa w 2011 roku, a pierwsze wina w sprzedaży pojawiły się 3 lata później. Powierzchnia winnicy to 0,9 ha. Uprawiane szczepy to Rondo, Regent, Cabernet Cortis, Cabernet Cantor, Zweigelt, Pinot Noir ( w przypadku win czerwonych) oraz dominująca wsród win białych -Jutrzenka, Pinot Gris, Seyval Blanc, Gewurztraminer, Hibernal (jeśli chodzi o wina białe). Jak można zobaczyć na zamieszczonym powyżej zdjęciu, wina noszą nazwy bogów starosłowiańskich.
A teraz wyobraźcie sobie, że chcecie się odciąć od całego świata, poszukujecie ciszy i spokoju, bajecznych widoków i wina i nie chcecie po degustacji wracać do domu. Marzenie? Może i owszem, za to zupełnie realne. W Winnicy Uroczysko można przenocować w pokoju z taaaakim widokiem, jak na zdjęciu powyżej. Jest tam tylko 1 pokój z takim widokiem. Drugi pokój posiada widok na wzgórze pokryte lasem, z ekspozycją wschodnią. Obydwa pokoje znajdują się na piętrze domu zbudowanego z drewnianych bali. Każdy z nich jest przestronny i posiada oddzielną łazienkę.
Na parterze budynku znajduje się z kolei duży salon degustacyjny otwarty na w pełni wyposażoną kuchnię. Można z niego przejść na zadaszony taras z fantastycznym widokiem na dolinę Dunajca.
Winnica jest udostępniona zwiedzającym, którzy mogą wziąć udział w komentowanych degustacjach win oraz produktów regionalnych, zapoznać się z uprawianymi szczepami i historią winnicy.
Położenie tej winnicy robi wielkie wrażenie. Aż chce się tam wrócić jak najszybciej.
Czy warto wybrać się do winnic regionu tarnowskiego?
Tu jest tylko jedna odpowiedź: TAK!
Widać pasję ich właścicieli, ogromny wkład pracy i życzliwość. Winnice te są przepięknie utrzymane, właściciele kontaktowi i gościnni, a miejsca urokliwe. Co do win… musicie się tam wybrać na degustację i jestem przekonana, że z łatwością odnajdziecie swoich faworytów 🙂
A oto linki do wymienionych powyżej winnic na stronie portalu www.enotarnowskie.pl
Znana i nieznana stacja kolejowa w Kasinie Wielkiej
Co może łączyć tak różne tytuły filmowe jak: słynna „Lista Schindlera” Stevena Spielberga, „Katyń” Andrzeja Wajdy czy„Karol, człowiek, który został papieżem” Giacomo Battiato? Tym łącznikiem jest stacja kolejowa w Kasinie Wielkiej, w Beskidzie Wyspowym, w powiecie limanowskim. A właściwie to jej mały, ale bardzo urokliwy budynek stacyjny.
O budowie stacji kolejowej w Kasinie Wielkiej
Stację w Kasinie zbudowano w roku 1884 r. Jej budowa była częścią wielkiej inwestycji cesarstwa Austro-Węgier, tzw. Galicyjskiej Kolei Transwersalnej. Powodem jej powstania były austriackie plany militarne stworzenia, w przypadku rosyjskiej agresji, alternatywnego połączenia kolejowego z Wiednia do Lwowa.
Trasa miała prowadzić przez rejony górskie Karpat. Jej powstanie miało również być impulsem do rozwoju gospodarczego tego regionu. Głównymi stacjami miały być Żywiec, Sucha Beskidzka, Nowy Sącz, Jasło, Krosno, Sanok, Zagórz, Chyrów, Sambor, Drohobycz, Stryj i Stanisławów. Jej łączna długość wynosiła 768 km, w tym 577 km było nowo zbudowanych .
Poza wymienionymi stacjami był też szereg mniejszych obiektów i jedną z nich była stacyjka w Kasinie Wielkiej. To, co wyróżnia ten niepozorny budynek to fakt, że była to najwyżej położona na trasie stacja na polskich ziemiach (570 m n.p.m).
Otwarcie linii odbyło się z wielką pompą. Fakt ten upamiętnia płyta pamiątkowa na fasadzie budynku. Umieszczono ją w setną rocznicę śmierci budowniczego odcinka od Suchej Beskidzkiej do Nowego Sącza. Był nim inżynier Apolinary de Dziula Dziewolski (1842-1918), absolwent jednego z wiedeńskich uniwersytetów.
16 grudnia 1884 r. podczas uroczystego otwarcia ruchu pociągów, sam cesarz Franciszek Józef I w dowód uznania udekorował Dziewolskiego złotą szpilą z brylantem, wyjętą z własnego krawata.
Historia stacji w Kasinie Wielkiej podczas I i II wojny światowej
Kolej Transwersalna dobrze spełniała swoją rolę w pierwszych miesiącach pierwszej wojny światowej. To tędy przemierzały transporty wojsk przerzucanych do tzw. operacji limanowsko-łapanowskiej w grudniu 1914 r.
W czasach niepodległej Polski linia ta była z powodzeniem wykorzystywana do przewozu pasażerów i towarów.
W czasie II wojny światowej, 2 sierpnia 1944 oddział Armii Krajowej wysadził niemiecki pociąg z transportem, blokując ten ważny szlak kolejowy. Fakt ten upamiętnia druga z tablic pamiątkowych umieszczonych na fasadzie bydynku stacyjnego.
Powojenna historia stacji w Kasinie Wielkiej
Po wojnie był to nadal ważny szlak kolejowy. Niestety, podmycia przez kolejne powodzie, brak pieniędzy na modernizację linii, doprowadził do jej zamknięcia. W tej sytuacji sama stacja w Kasinie Wielkiej przestała pełnić swą funkcję.
Wyjątkiem są letnie weekendy, kiedy to ożywia się ruch na stacji. Wówczas od strony Chabówki przyjeżdża pociąg retro składający się z dawnych wagonów z tamtejszego skansenu kolejowego, ciągnięty przez lokomotywę. Dla miłośników nieśpiesznej podróży, w dawnym stylu, stanowi to niewątpliwie wielką atrakcję i okazję do podziwiania malowniczych krajobrazów Beskidu Wyspowego.
Polskie koleje sprzedały budynek nieczynnej stacji prywatnemu właścicielowi. W 2015 roku budynek stacji wyremontowano i przekształcono w dom z pokojami do wynajęcia. Tuż obok znajduje się stacja narciarska na Śnieżnicy. W związku z tym „Stacja Kasina” może być dobrym rozwiązaniem dla wszystkich miłośników zimowego szaleństwa, którzy chcą przenocować tuż przy trasie narciarskiej.
Stacja kolejowa w Kasinie Wielkiej – czyli o scenach filmowych, które tam były kręcone
Wygląd typowej małej stacji sprzed ponad stu lat, brak regularnego ruchu kolejowego a zarazem działające połączenie ze skansenem w Chabówce, gdzie można wynająć historyczne lokomotywy i wagony, stały się powodem, dla którego filmowcy upodobali sobie stacyjkę w Kasinie Wielkiej.
Stopklatka z filmu „Lista Schindlera” , 1 min 54 sek filmu, prod. Universal Pictures
Przypomnijmy zatem tytuły filmów, jakie tutaj zostały nakręcone :
Lista Schindlera (1993 r.), pierwszy film nakręcony w Kasinie, stacja występuje pod własną nazwą
Boże Skrawki (2001)
Karol. Człowiek, który został papieżem (2005), w tym filmie stacja w Kasinie Wielkiej „odgrywa rolę” stacji w Wadowicach
Szatan z siódmej klasy (2006) w nowej ekranizacji
Katyń (2006), na stacji w Kasinie kręcono sceny pokazujące miejsce wywózki polskich oficerów do obozów przejściowych
Szpiedzy w Warszawie (2012) polsko-brytyjski mini serial
Piłsudski (2018), w którym stacja w Kasinie Wielkiej została ucharakteryzowana na stację w Bezdanach, gdzie grupa bojowa PPS napadła na rosyjski pociąg pocztowy.
Wszystko na to wskazuje, że przygoda stacji z kinem będzie trwała nadal przez kolejne lata.
W czerwcu tego roku do Kasiny dotarła kolejna ekipa filmowa pracująca nad ekranizacją powieści Marka Krajewskiego „Erynie”, której akcja toczy się we Lwowie i Wrocławiu.
W jakiej roli wystąpi „filmowa stacja” w Kasinie Wielkiej, dowiemy się w przyszłym roku, gdy film będzie gotowy.
Podczas wykopalisk archeologicznych często się zdarza, że badacze poszukając czegoś, znajdują coś zupełnie innego i okazuje się, że jest to odkrycie o wiele ważniejsze, niż by się można spodziewać. I niekoniecznie musi to być od razu złoty skarb. Tak właśnie się stało na Górze Zyndrama w Maszkowicach, niedaleko Łącka, w powiecie nowosądeckim.
Czego poszukiwano na Górze Zyndrama?
Według tradycji na szczycie wznoszącej się 410 m n.p.m. góry, miał wznosić się zamek Zyndrama z Maszkowic, dowódcy polskich chorągwi pod Grunwaldem. Zamek ten miał później ulec rozbiórce. Pozyskany z rozbiórki zamku materiał miał być przeznaczony z kolei na budowę kościoła w pobliskim Łącku.
Badania archeologiczne prowadzone od początku XX wieku oraz w latach 1959-75 niestety nie potwierdziły istnienia na szczycie góry siedziby słynnego rycerza.
Udało się natomiast odkryć prehistoryczną osadę zamieszkałą między 1000 a 50 r. p.n.e. Nie była to jednak osada wyróżniająca się czymś szczególnym.
Wszystko do czasu…
Dopiero kolejne badania, doprowadziły w 2016 r. do sensacyjnego odkrycia. Wtedy to, grupa archeologów z Instytutu Archeologii UJ, pod kierownictwem dr. hab. Marcina Przybyły odkryła mur obronny z bramami pochodzący z ok. 1750 r. p.n.e.
Co w tym niezwykłego, ktoś mógłby zapytać. Otóż nie jest to tylko najstarszy mur kamienny na ziemiach polskich, ale jedyny taki odkryty w tej części Europy. Kolejna konstrukcja kamiennego muru w Polsce miała się pojawić dopiero ponad 2,5 tysiąca lat później w czasach budowy kościołów romańskich.
Dla porównania warto dodać, że w czasie gdy na Górze Zyndrama wznoszono mur, w dalekiej Mezopotamii panował Hammurabi, Średnie Państwo w Egipcie przeżywało kryzys, a na Krecie kwitło życie w pałacu w Knossos.
Kim byli budowniczowie i skąd przybyli możemy tylko się domyślać. Musieli być bardzo dobrze zorganizowani by zbudować mur długości blisko 200 metrów, grubości 2 metrów i wysokości 3 metrów. Podobne konstrukcje można znaleźć tylko na Bałkanach, np. na Półwyspie Istria oraz w Grecji.
Osadnicy należeli do przedstawicieli wczesnej epoki brązu, kiedy brąz był jeszcze rzadkim i bardzo cennym towarem. Znalezione podczas badań przedmioty i narzędzia mają wiele wspólnego z podobnymi obiektami znalezionymi w osadach położonych wzdłuż dopływu Dunaju, rzeki Cisy.
Rekonstrukcja osady: dr hab. Marcin S. Przybyła, UJ
Jaka wyglądała osada na Górze Zyndrama?
Możemy zatem wyobrazić sobie grupę przybyszów z południa Europy z Bałkanów, którzy wybrali miejsce na osadę, z którego było dobrze widać okolicę; położone blisko rzeki, wzdłuż której biegł szlak handlowy. Osada na wzgórzu potrzebowała wzmocnienia obrony murem jedynie od północy i wschodu, ponieważ pozostałe stoki były bardzo strome i nie wymagały zabezpieczenia. I tak powstał długi na 200 metrów mur, wzniesiony z kamieni bez zaprawy. Niektóre kamienie były obrabiane dla nadania bardziej regularnego kształtu. Największe miały do 600 kg wagi. Od strony wschodniej prowadziła wąska furta ze ścianami wykonanymi z pojedynczych ciosanych płyt piaskowca, wysokich na dwa metry. Główna brama od strony północnej, odkryta w 2017 roku, miała charakter reprezentacyjny. Wejście do środka prowadziło po łuku, co ułatwiało obronę bramy.
Wewnątrz osady znajdowały się budynki o drewnianej konstrukcji ze ścianami wykonanymi z plecionki gałęzi i obklejonymi gliną. Domy miały do 8 metrów długości i służyły nie tylko do mieszkania ale także jako warsztaty rzemieślnicze. Na terenie osady znaleziono olbrzymie ilości ceramiki a także kości zwierząt hodowlanych, głównie bydła i owiec.
Osada nie istniała zbyt długo. Mniej więcej pół wieku po jej założeniu mur obronny stał się murem oporowym dla nowych domostw i powoli zaczął ulegać rozpadowi. Po kolejnych 200 latach osada przestała istnieć. Ludzie wrócili na Górę Zyndrama po kolejnych 500 latach.
Jak zwiedzić teren dawnego grodziska na Górze Zyndrama?
Nie ulega wątpliwości, że to wyjątkowe miejsce zasługuje na uwagę zwłaszcza tych, których fascynuje historia i piękne widoki. Wcześniej warto zapoznać się z informacjami o osadzie na Górze Zyndrama i zobaczyć jej wirtualną rekonstrukcję. Osoby nieprzygotowane być może zachwycą się widokami, ale zachowane fragmenty kamiennego muru i zrekonstruowanej bocznej bramy mogą być nich niezbyt czytelne. Dużą pomocą dla zorientowania się w terenie mogą być również tablice z opisami ustawione w kilku miejscach. Pomocny powinien być także ten post z opisem miejsca i wskazówkami jak je odwiedzić.
Po dotarciu pod Górę Zyndrama ostatni etap należy pokonać pieszo. Po kilku minutach marszu dość stromym podejściem wyłożonym betonowymi płytami, zwiedzający dociera na szczyt wzgórza od strony północnej. Część głównej bramy jest przykryta brezentami, gdyż badania archeologiczne jeszcze się nie zakończyły. Po dojściu do tego miejsca należy iść wzdłuż częściowo odtworzonego muru do bramy wschodniej. Przez bramę można wejść do środka i dotrzeć na szczyt Góry Zyndrama. Po drodze i w środku jest kilka tablic w przystępny sposób opisujących to, co odkryli badacze.
Kto wie ile jeszcze tajemnic i sensacji czeka na archeologów na polskich ziemiach ?
link do badań archeologicznych UJ: https://tiny.pl/7prt7
Wszystko zaczęło się od prezentu, który otrzymał mój teść – Leszek Walczyk od swojego kolegi.
Była to duża reprodukcja fotografii przedstawiająca najstarszy, znany widok Krynicy – z 1862 r.
Co w tym niezwykłego, możecie zapytać?
Otóż fotografia ta stała się zaczątkiem wielu pozytywnych zmian i z pewnością przyczyniła się do wzrostu zainteresowania swoim miastem przez lokalną społeczność.
W tym samym czasie Biblioteka Publiczna w Krynicy prowadziła spotkania miłośników tego miasta, tzw. „Pogaduchy o Krynicy”. W jednym z takich spotkań wziął udział Leszek Walczyk, który sam po szkole średniej wyjechał na stałe z Krynicy do Krakowa.
Powstał wówczas pomysł, żeby spróbować odtworzyć dom „Pod Barankiem”, który był najstarszym miejscem, w którym koncentrowało się życie kulturalne i towarzyskie Krynicy.
Teść posiada naturalny talent modelarski oraz uwielbia wyszukiwać ciekawostki na temat swojego miasta rodzinnego. Zatem podjął się tego zadania osobiście. Miał różne pomysły co do materiałów, które można by użyć przy budowie modelu wspomnianego domu. O użytych materiałach wspomnę za chwilę. Tymczasem trzeba było rozpocząć poszukiwania informacji pozwalających odtworzyć zabudowania uzdrowiskowej części starej Krynicy. Chodziło o to, żeby jak najwierniej oddać na makiecie budynki, które zniknęły z powierzchni ziemi i nawet najstarsi kryniczanie już o nich nie pamiętali.
Dom „Pod Barankiem” miał być jedynym przedstawionym w ten sposób obiektem. Nie istniał żaden plan czy nawet pomysł na zbudowanie całej makiety.
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Tak samo było z powstawaniem makiety centrum uzdrowiska krynickiego z 1862 r.
„Dom pod Barankiem”, a potem odtworzony Pawilon dla Muzyki stały się zalążkiem kontynuacji budowy całej makiety przedstawiającej nieistniającą już Krynicę.
Leszek Walczyk pracował nad makietą od 25.03.2019 przez kolejne pół roku. Powstało w efekcie 13 modeli budynków a także zieleń otaczająca krynicki deptak. Była to bardzo żmudna i precyzyjna praca, przy użyciu szkła powiększającego, z uwagi na poważną wadę wzroku twórcy makiety.
makieta Krynicy-Zdroju z 1862 r.
Jakich materiałów użyto do zbudowania makiety Krynicy sprzed lat?
Pomysłodawca i twórca wykorzystał materiał z recyclingu – jak np. tekturę z opakowań, papier, cienkie listewki z drzewa balsa, śrubki, nakrętki, druciki, klej i farby. Ale też ziarna ryżu, które pokrył folią aluminiową i pomalował, dzięki czemu pięknie zaprezentował kamieniste nabrzeże potoku Kryniczanka. Z kolei drzewka, krzaki, trawa – to gotowe elementy ze sklepu modelarskiego, a w przypadku ławeczek – wykorzystano nawet drukarkę 3D.
Makieta ma 3 m długości, 84 cm szerokości, a wysokość budynków wynosi 30 cm.
Ostatnio wraz z mężem pracowaliśmy nad nagraniem audio w języku polskim i angielskim do krótkiej opowieści pokazującej historię Krynicy sprzed 160 lat przedstawianej właśnie na podstawie makiety stworzonej przez teścia. Dzięki temu odwiedzający Krynicę mogą porównać, jak wygląda współczesny deptak krynicki z tym sprzed lat, a także prześledzić zmiany, jakie dokonały się w centrum uzdrowiskowym Krynicy. Jest to w pewnym sensie podróż w czasie.
Informacje praktyczne:
Makieta jest eksponowana w tzw. Galerii nad Kryniczanką, niedaleko pomnika Józefa Dietla. Wstęp bezpłatny.
Możesz również wejść na stronę Biblioteki Publicznej w Krynicy- Zdroju, zeskanować kod QR i posłuchać opowieści o Krynicy sprzed lat. Kliknij tutaj
Jeżeli interesuje Cię temat makiety Krynicy-Zdroju sprzed lat i chcesz porozmawiać z jej pomysłodawcą i twórcą – skontaktuj się z nami.
Najnowsze komentarze