Miesiąc temu, kiedy wróciliśmy z tygodniowego pobytu w Helu, podczas którego ładowaliśmy baterie, ale i zbieraliśmy materiały filmowe do kolejnego odcinka naszej serii o polskich miastach wczoraj i dziś, postanowiliśmy odpowiedzieć na kilka pytań na temat slow travel.
Pytania te przesłała nam pani Anna Biernacka, studentka turystyki, która zainteresowała się tematem slow travel, czy slow tourism, przeszukała internet i trafiła na nas z prośbą o wyjaśnienie kilku kwestii, zadowolona, że mimo skąpej liczby publikacji na ten temat, jest ktoś, kto się specjalizuje w slow travel (czy też slow tourism)…
A ponieważ zdarzały się pytania o turystykę slow od naszych widzów, czy obserwatorów naszego profilu, to pozwólcie, że przedstawimy Wam, skąd takie, a nie inne określenie tego rodzaju turystyki.
Slow travel (czy też slow tourism) to podróże nieśpieszne, uważne, turystyka niemasowa, poznawanie kultury, zwyczajów i tradycji mieszkańców odwiedzanych miejsc.
Czy turystykę slow, czy „w duchu slow” można praktykować tylko w małych ustronnych miejscach, poza utartymi szlakami?
Naszym zdaniem nie.
Slow travel (slow tourism) jest również możliwe w wielkich miastach.
Podczas naszych podróży właśnie taki rodzaj turystyki nam najbardziej odpowiada.
Przemieszczamy się lokalnymi środkami transportu, zatrzymujemy i rozmawiamy z mieszkańcami, albo zaciekawieni mieszkańcy z nami (co zdarza się bardzo często i co bardzo lubimy), wędrujemy powoli, zwracamy uwagę na detale – zarówno jeśli chodzi o architekturę, jak i historię, jej powiązania z teraźniejszością, zaglądamy do barów i restauracji próbując lokalnych potraw i poznając tamtejsze smaki, spędzamy w jednym miejscu mnóstwo czasu. Nie narzucamy się ze swoją obecnością. Przy okazji powstaje materiał filmowy – często wcześnie rano i późnym popołudniem, raz, że nikomu nie przeszkadzamy i unikamy tłumów, dwa- jest lepsze światło.
Pani Anna zapytała nas, czy zwiedzanie z przewodnikiem może być slow?
To zależy. Jeśli jest to minigrupka, powiedzmy 3 czy 5 osób i zwiedzanie obejmuje niewielki skrawek jakiegoś terenu, jest dokładne, spokojne, to tak.
Ale jeśli jest to grupa 20, 30, czy nie daj Boże 40 czy więcej osób zwiedzających razem – dajmy na to jakieś krakowskie muzeum- to jest już turystyka masowa. W takich grupach nie ma interakcji z mieszkańcami, nie ma czasu na pytania i wyczerpujące odpowiedzi.
To tak jak z lodami rzemieślniczymi. Od jakiegoś czasu wszyscy produkują lody rzemieślnicze.
Zauważamy, że hasło slow travel, czy slow tourism stało się bardzo modne. W ofertach turystycznych pojawia się hasło: „slow”, które ma przyciągnąć łaknących podążaniem za modami….
Lubicie w ten sposób podróżować?