Wiadukt grzegórzecki

Quod non fecerunt barbari, fecerunt Barberini („Czego nie zrobili barbarzyńcy, zrobili Barberini”) – tak głosi XVII wieczne powiedzenie o dewastacji starożytnych, rzymskich zabytków przez członków rodziny Barberini.

Dziś chciałoby się powiedzieć – „Czego nie zrobił niemiecki okupant, dokonały współczesne pieniądze”.

Na naszych oczach zaczyna znikać najstarszy zachowany w Krakowie most i jeden z ostatnich, jaki powstał w Europie na wzorach opracowanych w starożytnym Rzymie. Kolejne mosty jakie powstawały, były żelazne i stalowe.Chodzi oczywiście o wiadukt kolejowy na ulicy Grzegórzeckiej, który powstał podczas budowy linii kolejowej łączącej Kraków ze Lwowem. Powstał on nad starym korytem Wisły w przeciągu 3 lat. Uroczyście oddano go do użytku 5 grudnia 1864 r. Inaugurujący ten most pociąg, został z tej okazji polany wodą.

Jak wyglądał wiadukt?

Posadowiony na 5 kamiennych przęsłach o wysokości 7 m, rozpiętości 11 m, z łukami wykonanymi z cegły o długości 98,6 m. Został wzniesiony wg systemu inż. Schiffkorna. Po jego wschodniej stronie (od strony Hali Targowej) była umieszczona data budowy, a po przeciwległej – od strony ul. Dietla do lat 50 XX wieku. znajdowały się cztery litery GKLB – Galizische Karl Ludwig Bahn (Galicyjskie Koleje Karola Ludwika).

Po zasypaniu koryta Wisły w latach 1878-1880 most stał się wiaduktem.

Znaczenie wiaduktu grzegórzeckiego

Most służył przez dziesięciolecia, przejechały przez niego miliony pasażerów i niepoliczalna ilość towarów ze wschodu na zachód i w przeciwnym kierunku.

Pod koniec II wojny światowej wiadukt Grzegórzecki miał być zniszczony przez wycofujących się Niemców, jak wszystkie inne mosty i wiadukty w Krakowie. Na jeszcze stojących przęsłach widać otwory wykonane przez żołnierzy niemieckich do podłożenia ładunków wybuchowych. Dzięki ofiarnej akcji okolicznych mieszkańców Grzegórzek udało się zapobiec jego wysadzeniu i wiadukt jako jedyny ocalał (wszystkie pozostałe mosty Krakowa uległy zniszczeniu).

Mniej znane wydarzenie z historii mostu miało miejsce podczas stanu wojennego, w maju 1982 r. Część walk między demonstrantami, a siłami ZOMO przeniosła się w okolice mostu, z którego atakowano milicyjne armatki wodne.

Czy wpis do rejestru zabytków jest coś wart?

Wydawało się, że o przyszłość mostu, od wpisania go na listę zabytków w 1989 r. oraz włączenia do Krakowskiego Szlaku Techniki w kwietniu 2006, można być spokojnym.Niestety, zaplanowana modernizacja szlaku kolejowego i jego poszerzenie z 2 do 4 torów doprowadziła do powstania równoległej kopii z wykorzystaniem części elementów wschodniej strony mostu, a następnie do powolnego przygotowania do jego rozbiórki. Wykreślenie z listy zabytków, rozpoczęcie rozbiórki bez czekania na decyzję sądu były kolejnymi etapami. Dzisiaj jesteśmy świadkami ostatniego rozdziału. Pomysły ratowania mostu przegrały z wolą jak najtańszej inwestycji.Piszemy o tym z żalem. Na naszych oczach zabytkowe obiekty i szacunek do przeszłości, do dziedzictwa po przodkach, ustępują miejsca pieniądzom czy argumentom o postępie.

Nasze wnioski

Idąc dalej tą drogą ryzykujemy, że za kilka dziesięcioleci odbudowana po zniszczeniach II wojny światowej warszawska Starówka, będzie starsza od centrum Krakowa, gdzie stare domy, mury, wyposażenia kamienic zastępowane są nowoczesnością i elementami „jak oryginał”.

Wizyta w Katedrze Wawelskiej powinna być dobrą lekcją.

W jej wnętrzu widzimy architekturę i dzieła sztuki z epoki romańskiej, gotyckiej, renesansowej, barokowej, historyzmu, secesji. Możemy je zobaczyć, dotknąć murów, które sięgają czasów Bolesława Krzywoustego, Kazimierza Wielkiego, Zygmunta Starego, bo nasi przodkowie z szacunku dla poprzedników zachowywali, co dawne, dodając coś od siebie.

Gdyby tak nie było, na Wzgórzu Wawelskim oglądalibyśmy może XIX lub XX wieczną katedrę, bez fizycznego kontaktu z historią tego miejsca.

Niestety w Polsce – w odróżnieniu od takich krajów jak Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja czy Holandia, gdzie szanuje się zabytki techniki, takie jak mosty, obiekty przemysłowe, forty, stare samochody, statki i okręty – ulegają one często zniszczeniu, rozgrabieniu, zastąpieniu marnie wykonaną (za duże pieniądze) atrapą, udającą oryginał.

Bez uczenia się o historii, szacunku dla osiągnięć naszych przodków, ryzykujemy, że również nasze dziedzictwo kiedyś skończy na śmietniku – w ramach postępu i nowoczesności.